Oczywista oczywistość

Oczywista oczywistość

Dziś parę słów o tym, o czym wszyscy wiemy, a jednocześnie tak niewielu wprowadza w życie – zadbaniu o sprawy formalne, kiedy jesteśmy w pełni sił fizycznych i umysłowych.

Jesteśmy jako społeczeństwo coraz bardziej świadomi. Dbamy o przyszłą emeryturę, dodatkowe ubezpieczenie, nawet o to, czy w razie wypadku można pobrać od nas organy do przeszczepu, czy nie (ostatni przykład niezbyt częsty)… Dbamy niejako o zabezpieczenie swoich potrzeb, zupełnie nie biorąc pod uwagę, że życie różnie się toczy i w przypadku nieoczekiwanych sytuacji obarczamy odpowiedzialnością za ich rozwiązanie swoich najbliższych.

Zdaję sobie sprawę, że prawo dotyczące ostatniej woli – testamentu, pozostawia w Polsce wiele do życzenia, ale jest jak jest i na pewno nie jest to powód do lekceważenia spraw formalnych. Zdaję sobie sprawę również z tego, że jako społeczeństwo dosyć krótko się dorabiamy i w szerszej skali nie nabyliśmy jeszcze zwyczaju myśleć, co z naszym majątkiem będzie po naszej śmierci lub w przypadku wegetacji związanej z obumieraniem mózgu (co niestety zdarza się coraz częściej).

Czemu o tym wspominam? Bo życie pisze swoje scenariusze i naszymi zaniechaniami obarczamy naszych najbliższych. Niechęć spojrzenia prawdzie w oczy powoduje, że przesuwamy „te sprawy”, na „wieczne nigdy”…

Co się wtedy może zadziać? Otóż oprócz kryzysu związanego ze zdarzeniem fundujemy naszym najbliższym dodatkowo konfrontację z niepozamykanymi sprawami formalnymi i tak naprawdę dajemy w prezencie zalążek konfliktu.

Wiąże się to z tym, jak reagujemy na sytuacje kryzysowe. Częstym mechanizmem jest częściowe zamrożenie umysłu lub wręcz przepięcia schizofreniczne (często dla mnie widoczne w trakcie pracy z klientem).

Co się wtedy dzieje? Stabilna konstrukcja zaczyna się chwiać. Treści głęboko ukryte nieopatrznie się wymykają. Skrzętnie skrywane urazy wychodzą, o zgrozo, na światło dzienne. Proste, co do zasady, czynności rosną do rangi wielkiej rodzinnej awantury. W porę nie powstrzymany proces zmienia się w wojnę.

Przykładem może być sprawa z przed dwóch lat. Mszczące się zaniechanie…

Rodzeństwo po dziadkach nie robi postępowania spadkowego w międzyczasie część z nich też umiera – sprawa spada na wnuki. Doprowadzamy sprawę niemal do końca upuszczając część energii. Niestety kolejne z dzieci umiera nie doczekawszy końca… Reszta załamuje się porzucając sprawę. Co dalej? Nie wiadomo… Nieruchomość w mieście – o dużej wartości… Za jakiś czas ktoś z rodziny znów się może odważy i spróbuje coś z tym zrobić.

Pytanie brzmi: Po co doprowadzać do takiej sytuacji?

© 2024 Wszelkie pawa zastrzeżone Powrót do życia. Projekt i wykonanie: Hedea.pl
Do góry